MaSZ MaSZ
688
BLOG

Limit kadencji w samorządzie to szturm samorządowców do krajowej polityki

MaSZ MaSZ Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Dotychczas Opozycja Totalna reagowała niebywale histerycznie na różne pomysły PISu. Wykluczenie z obrad posła Szczerby to zamach na demokrację i ostatnie 30 lat historii Polski, mimo, że w poprzedniej kadencji PO postępowała podobnie wobec posłów PISu. Proponowana sanacja wymiaru sprawiedliwości to niemal powtórka z III Rzeszy. Pozostało jeszcze stałe porównywanie do Holocaustu, a cała tragedia XX wieku i miliony mordów będą stale przywoływane po to, aby oddać kontekst historyczny rządów PISu. Problem z taką absurdalnie histeryczną narracją polega min. na tym, że już wyczerpała się skala porównań. Tymczasem prawdziwe zmiany dopiero zaczynają się. Tym samym coraz trudniej przekonywać nawet swoich wyborców o rosnącej "eskalacji" zmian proponowanych przez Kaczyńskiego. Taki model narracji Opozycji Totalnej znakomicie ułatwia PISowi wprowadzanie już nie Dobrej Zmiany, ale Radykalnie Dobrej Zmiany. 

Elementem RDZ jest propozycja wprowadzenia limitu dwóch kadencji dla prezydentów miast, burmistrzów i wójtów. Zapewne sprawa trafi do TK, ale można pójść o zakład, że przy ew. drobnej korekcie taka ustawa zostanie uznana za konstytucyjną. Oznaczałoby to poważne problemy dla Opozycji Totalnej do spółki z PSL'em. 

Nawet jeśli lokalni wyborcy okazaliby się niechętni PISowi, musieliby wybrać nowe osoby na setki stanowisk zajmowanych od 8, 12, a nawet 20 lat przez wiecznych lokalnych "książąt". Ci samorządowcy, którzy musieliby odejść ze względu na wyczerpanie limitu kadencji mogliby chcieć pozostać w polityce. To oznaczałoby zainteresowanie startem w wyborach parlamentarnych. Albo PO i PSL weźmie ich na swoje listy wyborcze na rozsądnie wysokich miejscach, albo dogadają się między sobą i założą nową partię lub jakiś twór partio-podobny. Wzięcie na swoje listy doprowadziłoby do swoistej wojny domowej w PO i PSL, bo dotychczasowi, wieczni posłowie musieliby ustąpić miejsca na listach wiecznym samorządowcom. Byli samorządowcy startujący ze swoich rodzimych okręgów gwarantowaliby więcej głosów niż poseł przyniesiony w teczce. Druga możliwość to konkurencja polityczna, nowa partia. Typowy i wieloletni "książe samorządu" do człowiek generalnie bardziej niezależny i mający większą wiedzę o państwie od posła w tylnych ław. Oni mogliby zdominować kadry istniejących partii.

PIS miałby podobny problem, ale wobec dużo słabszej pozycji w samorządach, na stosownie mniejszą skalę. Dwukadencyjność samorządu radykalnie przemeblowałaby scenę polityczną. Pozytywny scenariusz to wprowadzenie do polityki krajowej doświadczonych samorządowców. Jest jednak poważne ryzyko: popierany przez partię polityczną samorządowiec może starać się demonstrować swoją partyjną lojalność, aby po zakończeniu drugiej kadencji wydeptać sobie ścieżkę do polityki krajowej. 

Jeśli PISowi uda się wprowadzić dwukadencyjność, poważnej zmianie podlegnie nie tylko samorząd, ale także ogólnopolska scena polityczna. Skutki trudno dziś przewidzieć. 

MaSZ
O mnie MaSZ

Tylko prawda jest ciekawa. masz_68@interia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka