MaSZ MaSZ
5089
BLOG

Podkomisja smoleńska - części Tupolewa 60 metrów przed brzozą

MaSZ MaSZ Polityka Obserwuj notkę 62

Antoni Macierewicz ma irytujący zwyczaj nieustannego powtarzania zwrotów takich jak: "absolutnie kluczowa", "szokująca", "całkowicie oczywiste" i wielu podobnych. Nic nie jest po prostu "ważne", "niejasne i wymagające wyjaśnienia", "możliwe". Skoro w wypowiedziach ministra występują głównie kategoryczne tony, trudno dociec co jest ważniejsze od czego, a co naprawdę stanowi przełom. Nie inaczej w jego licznych wypowiedziach z dnia konferencji podkomisji smoleńskiej i późniejszych.

Podkomisja smoleńska - części Tupolewa 60 metrów przed brzozą

Jedną z owych "szokujących i absolutnie kluczowych" informacji, jest ta że części Tupolewa znaleziono 60 metrów przed ową brzozą. Komentarz ministra, iż musiały one zostać wyrwane z samolotu co najmniej kilkadziesiąt metrów wcześniej, innymi słowy, że coś działo się co najmniej 100 metrów przed brzozą, brzmi logicznie. Ta informacje byłaby "absolutnie kluczowa" i mogłaby wywrócić do góry nogami tezę o tym, że uderzenie w brzozę było głównym powodem katastrofy, gdyby udało się z całkowitą pewnością odpowiedzieć twierdząco na następującą tezę:

Przed uderzeniem w brzozę nie było żadnych przeszkód terenu na tyle wysokich, aby samolot mógł w nie uderzać, albo były takie, ale nie ma na nich żadnych śladów uderzeń, albo części samolotu, które upadły nie mogły zostać wyrwane po uderzeniu (bo np. znajdowały się we wnętrzu samolotu).  

Dopiero nie budzące żadnych wątpliwości potwierdzenie powyższych przypuszczeń oznacza, że upadek owych części na kilkadziesiąt metrów przed brzozą istotnie musi zmienić hipotezę o fizycznej praprzyczynie katastrofy, którą dziś jest uderzenie z przeszkodami terenu (drzewami). Pojawiają się komentarze, iż zdjęcia jakiegoś proputinowskiego blogera pokazujące ścięte wierzchołki drzew zrobione wkrótce po katastrofie są niewiarygodne. Możliwe, ale to nie jest istotne, bowiem należy nie tyle dowieść, że jakieś materiały filmowe są nieautentyczne, ale dowieść jaki był stan faktyczny

Pozostaje mieć nadzieje, że ew. nowe "niezwykle kluczowe" informacje naprawdę takimi będą. Jak dotąd po piewszej prezentacji Podkomisji Smoleńskiej, jedyne co istotnie było bulwersujące to obraz prac Komisji Millera sugerującej uzgadnianie stanu prac z MAKiem już na samym początku prac, w obawie przed jakimś biczem ukręconym na plecy. O ile można byłoby zrozumieć, że jeśli prace Komisji Millera i MAKu na końcu dochodzenia okazałyby się w miarę podobne, pewne wspólne uzgodnienia finalnych komunikatów miałyby sens, o tyle takie głosy już na samym początku brzmią delikatnie mówiąc bardzo niepokojąco. Nie musi to oznaczać konieczności ukrycia zamachu, ale całkiem możliwe, że horrendalnej niekompetencji w przygotowaniu lotu i roli rosyjskich kontrolerów (ktoś już sugerował, że może byli pijani?) oraz jakiś zakulisowych działań, które mające na celu utrudnienie wizyty prezydenta Kaczyńskiego na obchodzach rocznicy Zbrodni Katyńskiej w końcu doprowadziły do katastrofy. Niechęć Tuska do powołania międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy takie przypuszczenie dodatkowo potwierdza.

Niezależnie jakie okażą się przyczyny katastrofy, czy bardzo podobne do tych z raportu Millera czy zupełnie inne, jak dotąd po 6 latach prawie nikt nie poniósł kary za śmierć prezydenta, całego dowództwa sił zbrojnych i wielu innych ważnych osobistości. I to mimo bardzo długiej listy oczywistych zaniedbań. Podobnie po 4 latach od aresztowania (oficjalnego) właściciela AmberGold, nie został on prawomocnie skazany. Brunon K. aresztowany w 2012 za jakoby plany zamachu na Sejm, Senat i chyba Monikę Olejnik, do dziś nie doczekał się prawomocnego wyroku (lub uniewinnienia). 

Do dziś nie wiemy, czy katastrofa smoleńska ma jakieś drugie tajemnicze dno. Z całą pewnością jednak wiemy, że państwo polskie jest bezradne w skutecznym osądzaniu winnych. 

MaSZ
O mnie MaSZ

Tylko prawda jest ciekawa. masz_68@interia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka